Po Donaldzie Trumpie Ameryka już nigdy nie będzie taka sama. Od ponad wieku amerykańskie społeczeństwo nie było tak podzielone jak w dniu wyborów prezydenckich 8 listopada 2016 r. Z tego powodu protesty będą stałym elementem kadencji miliardera o blond włosach.

 

Fenomen Trumpa jest już faktem i istnieje szereg obiektywnych przyczyn tego stanu rzeczy. Lewicowy ruch postępowy i neokonserwatyści praktycznie zlali się w jedno, niosąc z sobą stałe wojny, olbrzymi dług publiczny i stagnację kulturalną, podczas gdy zadufany w sobie establishment zapomniał o przeciętnych Amerykanach. Wynikający z tego bunt przeciwko istniejącej sytuacji i elitom pozostawił swój ślad w urnach ku przerażeniu mediów, społeczności akademickiej, polityków i Hollywood. Czy to dobrze, czy źle – nikt tak naprawdę nie wie. Faktem jest jednak, że niepokojąca sytuacja gospodarcza, polityczna i kulturowa w owej chwili umożliwiła Trumpowi dojście do władzy.

 

Spuścizna

Podczas dwóch kadencji Obamy dług publiczny USA podwoił się i obecnie wynosi 100% PKB, czyli 20 bilionów USD (wykres 1). Obecnie ponad 40 milionów Amerykanów otrzymuje bony żywnościowe. Poziom zatrudnienia jest najniższy od 40 lat, co oznacza, że miliony obywateli USA tracą nadzieję na wejście na rynek pracy (wykres 2). System Rezerwy Federalnej utrzymuje oprocentowanie w wysokości bliskiej zeru już od ośmiu lat, zaczyna je jednak ostrożnie podnosić – oznacza to niekończące się lata bez znaczących inwestorów, czas niewłaściwych inwestycji oraz błędów zamiatanych pod dywan – jak dotąd.

 

Środki Trumpa

Donald Trump uważa się za prezesa korporacji. Podejmie próbę makrozarządzania amerykańską gospodarką tak, jakby to była duża firma. Przepis Trumpa ma charakter typowo keynesowski i obejmuje dokładnie to, co angielski lord zalecał w czasach kryzysu – zniesienie podatków jako zachętę do inwestycji oraz wydatki rządowe na infrastrukturę.

Problem polega na tym, że zarządzenie krajem nijak się ma do zarządzania firmą. W firmach funkcjonuje mechanizm korekty, podczas gdy państwo jest finansowane poprzez obowiązkowy pobór podatków, przez co postępuje mniej odpowiedzialnie wobec skromnych oszczędności. Trump nigdy się nie dowie, czy zasoby, które zamierza wydać, nie zmarnują się, czy też można je było wykorzystać bardziej odpowiedzialnie.

10 11 Graph 02 Issue 15 Pl

A obiecywane przez niego koszty infrastruktury przyczynią się tylko do większej konsumpcji publicznej, która osłabia wzrost gospodarki. Natomiast zmniejszenie podatków bez wyraźnego ograniczenia wydatków może oznaczać jedynie deficyty i nowe długi. Eksperci prognozują, że nowy dług wzrośnie o 25% w pierwszym okresie rządów Trumpa. Z drugiej strony obniżenie podatków jest z pewnością zjawiskiem pozytywnym – poprzednia administracja dosłownie odstraszyła spółki amerykańskie rekordowym podatkiem dochodowym od osób prawnych w wysokości 35%, który efektywnie osiągał poziom 39%. Trump planuje zmienić ten trend i nawet jeśli nie uda mu się obniżyć podatku o połowę zgodnie z obietnicą, każdy ruch w tym kierunku wniesie powiew świeżego powietrza dla amerykańskich przedsiębiorców.

Usunięcie 75% ograniczających przepisów nadałoby niewyobrażalne tempo rozwojowi gospodarczemu, po przejęciu urzędu nowy amerykański prezydent zaczął więc natychmiast podpisywać odpowiednie rozporządzenia wykonawcze.

10 11 Graph 01 Issue 15 Pl

Te sprzyjające przedsiębiorczości działania stanowiły podstawę ostatnich rekordów odnotowanych na giełdzie, gdyż w kilka miesięcy od jego wyboru została przekroczona psychologiczna bariera wskaźnika Dow Jones wynosząca 20 000 punktów. Jednocześnie wyraźne oznaki wzrostu inflacji oraz oczekiwany wzrost inflacji za granicą będą stanowić nieuniknione zagrożenie dla rozkwitu rynków finansowych opartego na kredytach – wzrost oprocentowania. Dla gospodarki tak bardzo przyzwyczajonej do niskich stawek oprocentowania nawet niewielki wzrost zagraża wieży kredytowej, a co za tym idzie także jej najsłabszemu ogniwu – długowi rządu USA.

 

Doradcy

Jako biznesmen Trump wie, czego potrzebuje sektor biznesowy i do kogo należy się zwrócić. „Klub miliarderów” wydaje się bardziej odpowiednią nazwą dla tego, co Trump nazywa „Forum strategii i polityki”. W jego skład wchodzi kadra zarządzająca dużych amerykańskich spółek: Jamie Dimon, prezes J.P. Morgan; Laurence Fink, prezes Black Rock; Mary Barra, prezes General Motors; Bob Yeager, prezes Walt Disney; Doug MacMillen, prezes WalMart, i Elon Musk – dyrektor wykonawczy w Tesla Inc. Prezesem Forum jest Stephen Schwarzman , dyrektor finansowy Blackstone Group. W każdym razie biurokracja i przepisy niekorzystne dla przedsiębiorstw spotkają się ze sprzeciwem. Czas pokaże, czy ci biznesowi magnaci oprą się pokusie wprowadzenia nowych ograniczeń w celu zabezpieczenia rynku dla własnych korzyści.

 

Wojny handlowe

Równolegle ze środkami zdrowymi Trump podejmuje również protekcjonistyczne działania gospodarcze, które będą mieć konsekwencje lokalne i globalne. Dwucyfrowe cła komercyjne dla firm chińskich, meksykańskich lub amerykańskich zlecających produkcję w ramach outsourcingu staną się efektywnie kolejnym podatkiem dla Amerykanów – towary dostępne na amerykańskim rynku będą droższe. Będzie to oczywiście korzystne dla niewydajnych producentów lokalnych, zaszkodzi jednak klientom.

Wojny handlowe prowadzą niestety do napięć geopolitycznych, osłabienia dialogu pomiędzy światowymi liderami i w konsekwencji do tarć między państwami. Pod względem ekonomicznym takie drakońskie środki są szkodliwe – na przykład cło Smoota-Hawleya pogłębiło wielki kryzys w latach 30. XX w., a wartość handlu globalnego spadła wtedy o ponad 30 procent.

Cios zadany stopie życiowej amerykańskich konsumentów za sprawą wyeliminowania tanich chińskich produktów będzie jednym z kosztów wyboru Trumpa. Protesty mogą gwałtownie wzrastać w zależności od tego, jakie strategie są najkorzystniejsze dla przeciętnego Amerykanina.

 

Umowy handlowe w strzępach

Jednym z pierwszych rozporządzeń wykonawczych Trumpa było bezprecedensowe wycofanie Stanów Zjednoczonych z Partnerstwa Transpacyficznego w zakresie wolnego handlu. Ten sam los czeka TTIP (Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji), a NAFTA (Północnoamerykański Układ Wolnego Handlu) oraz inne umowy dwustronne tego typu będą musiały zostać „naprawione”. Widać już początek końca globalnych umów rządowych zawieranych na korzyść pewnych branż przemysłu, o wysoce protekcjonistycznym i ukrytym charakterze. Świat wchodzi w erę umów komercyjnych „pomiędzy stronami”, które będą oznaczać większą przejrzystość i więcej kontroli obywateli nad arbitralnością polityczną. Jest to element ponadnarodowy, a nieprzejrzyste negocjacje w takich strukturach ponoszą w głównej mierze winę za złą opinię globalizacji. Jednym z przykładów nowego podejścia jest dwustronna umowa handlowa, którą wdrożą Stany Zjednoczone i Wielka Brytania – będzie to silna broń w rękach brytyjskiego rządu, który usiłuje wynegocjować jak najlepsze warunki po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej (tzw. Brexit).

 

America First

„America First” (Przede wszystkim Ameryka) to doktryna stosunków międzynarodowych, która politycznie przeważała w Stanach Zjednoczonych przed I wojną światową. To również motto zwycięskiej kampanii Trumpa z 2016 r. Nie wiadomo jeszcze, czy i w jaki sposób zostanie ono wdrożone. Czy będzie wymagać zmiany aktualnej polityki zagranicznej i pozwoli na zaoszczędzenie środków regularnie wydawanych na „wojnę z terroryzmem” poza USA, czy wejdzie w życie jedynie w formie dzikiego protekcjonizmu i ataku na wolny handel i zagranicznych producentów? To najważniejsze pytanie dotyczące kwestii globalnej podczas prezydentury Trumpa.

 

Polityka zagraniczna

Polityka zagraniczna to fundament amerykańskiego systemu politycznego i równowagi w stosunkach międzynarodowych. Rex Tillerson został mianowany sekretarzem stanu, a James Mattis sekretarzem obrony. Obaj są zwolennikami twardego stanowiska wobec Rosji i pragną zrewidować relacje z Iranem, które stosunkowo ociepliły się w ostatnich latach.

Podczas kampanii prezydenckiej Donald Trump deklarował chęć dialogu z Rosją – zostało to wykorzystane przez jego przeciwników, którzy przedstawili go prawie tak, jakby był rosyjskim szpiegiem. Histeria osiągnęła takie groteskowe rozmiary, że Trump nie musiał nawet odpierać tych zarzutów. Bez względu na to, jakim zagrożeniem jest Rosja dla Stanów Zjednoczonych, PKB Federacji Rosyjskiej jest równe PKB Hiszpanii, a budżet wojskowy USA jest osiem razy większy niż analogiczny budżet Federacji Rosyjskiej i trzykrotnie większy od budżetu Chin. W związku z tym wezwanie Trumpa do dialogu między imperiami powinno zostać ciepło przyjęte.

Z pierwszych rozporządzeń wykonawczych obecnego prezydenta USA wynikają ważne pytania dotyczące pokoju na świecie. Zakaz wjazdu do Stanów Zjednoczonych dla obywateli siedmiu w głównej mierze muzułmańskich krajów nie był niespodzianką. Prawdziwym zaskoczeniem okazało się jednak wyłączenie z tej listy Arabii Saudyjskiej, biorąc pod uwagę fakt, że 15 z 19 terrorystów uczestniczących w atakach terrorystycznych 11 września pochodziło właśnie z tego kraju. Jest to również kraj oferujący istotne wsparcie finansowe sunnickiemu państwu ISIS w regionie, a Trump zamierza je zwalczać jeszcze bardziej zaciekle, usuwając ograniczenia wydatków w tym regionie nałożone przez Kongres.

Wniosek o przeniesienie ambasady USA w Izraelu z Tel Awiwu do Jerozolimy nie jest jedynie symbolicznym aktem. Konflikt izraelsko-palestyński jeszcze się nie skończył, a prawa do Jerozolimy roszczą obie strony. Przeniesienie ambasady symbolizowałoby opowiedzenie się po jednej ze stron konfliktu i w nieunikniony sposób prowadziłoby do wzrostu nastrojów antyamerykańskich zarówno w całym regionie, jak i wśród społeczności muzułmańskich, zwiększając ryzyko radykalizacji wewnątrz kraju. Trump na pewno będzie prowadził politykę w jasny sposób określającą, kto jest „dobry”, a kto „zły” na Bliskim Wschodzie. Bez wątpienia też będzie, w przeciwieństwie do Obamy, prezydentem proizraelskim.

Izrael i Arabia Saudyjska mają wspólnego wroga – szyicki Iran. Jeszcze przed objęciem urzędu Trump wystąpił przeciwko zniesieniu embarga na Iran, zmieniając status tego kraju z potencjalnego partnera na pośredniego wroga.

Jednocześnie Kongres podejmuje inicjatywy prawodawcze, które mają umożliwić prezydentowi użycie sił wojskowych przeciwko bastionowi szyickiemu w przypadku jakiegokolwiek naruszenia porozumień w dziedzinie jądrowej. A jednym z pierwszych działań generała Michaela Flynna – doradcy Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego – były bezpośrednie groźby wobec Iranu w tej kwestii, które wyraźnie zaznaczyły nowe linie podziału w regionie. Biorąc pod uwagę problematyczne dane otrzymywane od wywiadu – w tym informacje na temat nieistniejącej broni masowego rażenia, które w 2003 r. doprowadziły do ataku na Irak – takie sygnały jasno wskazują, co może się wydarzyć.

Najbardziej przerażająca jest niechęć USA do Chin. Jej najbardziej pokojowym wyrazem są obecnie protekcjonistyczne środki, które Ameryka planuje wprowadzić przeciwko Państwu Środka. Napięcia pomiędzy dwoma geopolitycznymi gigantami niestety rosną również na Morzu Południowochińskim. Od czasu wojny wietnamskiej Stany Zjednoczone mają w tym regionie interesy geopolityczne i próbują odeprzeć próby zaanektowania przez Chiny kilku wysp o strategicznym znaczeniu w regionie.

Tuż po wyborach amerykański prezydent Donald Trump zadzwonił do prezydent Tajwanu – całkowicie wbrew bieżącej polityce Waszyngtonu. Ten ruch rozwścieczył Chiny, które uważają Tajwan za zbuntowaną prowincję. Tak więc działanie Trumpa było jednoznaczne.

 

Głębokie państwo

Jedną z największych prób, przed którymi stanie Donald Trump, jest tak zwany opór państwa głębokiego. Krajowe służby bezpieczeństwa, administracja publiczna oraz instytucje takie jak Departament Sprawiedliwości – wszystkie te niewidzialne elity (które mają więcej władzy w zakresie wdrażania różnych przepisów niż prezydent) natychmiast stanęły przeciwko Trumpowi, co nigdy wcześniej nie miało miejsca w przypadku nowo wybranego prezydenta. Śledztwo FBI dotyczące prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa w sprawie relacji z Rosją, wkład CIA w rozpowszechnianie historii o „oszustwie” w sprawie wyborów oraz rosyjskiej interwencji, a także pewne inne działania podejmowane na wysokim szczeblu przez przedstawicieli tego sektora to proszenie się o kłopoty w tym obszarze. Trump albo z powodzeniem narzuci swoją politykę i zastąpi biurokratów, albo – jako dobry biznesmen – znajdzie kompromis. W każdym przypadku jego prezydentura nie potrzebuje takich wrogów.

Donald Trump doszedł do władzy, obiecując zmniejszenie globalnych napięć. Ganił swoich poprzedników, którzy od 2001 roku wydali na Bliskim Wschodzie ok. 6 bilionów USD, podkreślając, że te środki powinny zostać wydane w kraju.

Dopiero okaże się, jaki będzie wkład jego prezydentury dla USA i reszty świata. Pierwsze strategiczne ruchy Trumpa w polityce krajowej i zagranicznej są sprzeczne, a agresywna polityka wobec sojuszników Chin i Rosji na Bliskim Wschodzie daje nam podstawy, by oczekiwać ponownego ochłodzenia stosunków między Moskwą a Waszyngtonem.

Czy Ameryka znów będzie wielka? Tego nikt nie wie. Trzeba mieć jednak nadzieję, że tym razem pewne polityczne prawo, które mówi, że osoby dochodzące do władzy wypełniają tylko najbardziej niedorzeczne obietnice – nie zadziała. Nie tym razem. Stawka jest zbyt wysoka.

 

Autor artykułu
Artykuł został przygotowany przez firmę Tavex oferującej szeroki wybór złota inwestycyjnego, ponad 50 walut z całego świata oraz szybkie i tanie przekazy pieniężne TavexWise